Wyjazd do Polski - formalności oraz inne przyjemności

wroclaw

Do kraju większość z nas udaje się regularnie. Najczęściej na wakacje do rodziny. Rzadziej w podróż służbową czy w celach administracyjnych. Mając na względzie sędziwy wiek mojej mamy, chcieliśmy nie tylko uczestniczyć w jej osiemdziesiątych urodzinach, ale również pozałatwiać niektóre nieuniknione sprawy administracyjne. 

Ale zacznijmy od początku. Biorę samolot średnio dwa razy w roku, jednakże zwykle rezerwacji dokonuje osoba mi towarzysząca, ktoś inny zaś podrzuca nas na lotnisko. Tym razem, wyjeżdżając jedynie z najmłodszym synem, postanowiliśmy dać sobie radę sami, jak „ludzie dorośli”. Przy tej okazji odkryliśmy niezwykle sprawnie funkcjonujący system połączeń w Charleroi. Można przez Internet zarezerwować miejsce na pobliskim parkingu, zaś w przystępną opłatę jest wliczony dojazd autobusem pod same wrota lotniska. 
Po przylocie do Wrocławia podjechała po nas samochodem mama, ze względu na ogromne bagaże. Niemniej jednak, w dużych miastach łatwo i przede wszystkim bardzo tanio można się poruszać z biletem wieloprzejazdowym. Za tydzień nieograniczonego dostępu do wszystkich środków transportu komunikacji miejskiej zapłaciliśmy bowiem 46 złotych na łebka. Piszę o tym tak jakbym odkrywała Amerykę, gdyż jak już kiedyś wspomniałam - częściej jeździ Polska do mnie niż ja do Polski.
W mieszkaniu mamy – „kobiety leciwej” - zaskoczyło mnie nowoczesne wyposażenie w postaci routera z Wifi oraz przedłużacza z gniazdkami USB. Ten ostatni jest jeszcze nawet rzadkością w Belgii. Ale wróćmy do rzeczy. Moja droga rodzicielka umówiła się z notariuszem w celu… przepisania całego (choć drobnego) spadku na moją siostrę. Nawiasem mówiąc, wydaje mi się to logiczne, gdyż jakby co, to właśnie ona będzie musiała udzielać pomocy na miejscu. 

 

wroclaw

Poszłyśmy do kancelarii z moim belgijskim dowodem, gdyż stary - jeszcze „książeczkowy” - mama, której go powierzyłam przed przeprowadzką do Belgii, gdzieś zapodziała. Pani Rejent zręcznie wybrnęła z sytuacji zapisując moje dane w akcie notarialnym podwójnie – raz imię z polską czcionką a drugi raz bez. Niemniej jednak, ponieważ obywatelstwo polskie w dalszym ciągu posiadam chciałam sobie wyrobić aktualny dowód osobisty. I tu, proszę Państwa, „żarty się skończyły, zaczęły się schody” … 
Wychodząc za Belga prawie trzydzieści lat temu w Mons, zdecydowałam się umiejscowić akt ślubu w Polsce oraz przyjąć nazwisko po mężu (co widniało wyłącznie w moich polskich papierach). Niestety małżeństwo zakończyło się rozwodem, czego jednak nigdy nie zgłosiłam w kraju, gdyż zawsze były jakieś pilniejsze sprawy. 
Gdy stawiłam się w Urzędzie Miejskim Wrocławia z międzynarodowym odpisem rozwodu, odesłano mnie z kwitkiem do USC. W USC jednak okazało się, iż tzw. europejskie formularze nie są uznawane, za to trzeba przedstawić „prawomocne orzeczenie belgijskiego sądu oraz wydane przez sąd orzekający rozwód zaświadczenie określone w art. 39 Rozporządzenia Rady (WE) nr 2201/2003 z dnia 27 listopada 2003 r. dotyczące jurysdykcji oraz uznawania i wykonywania orzeczeń w sprawach małżeńskich”. 

wroclaw
Przytoczyłam szczegółowo cytat, gdyż chociaż tego nikomu nie życzę, czytelnikom może się ta wiadomość przydać. Inna istotna informacja to fakt, że wyżej wymieniony dokument nie musi być tłumaczony na polski przez tłumacza wpisanego na listę prowadzoną przez Ministra Sprawiedliwości RP (tak jak było do niedawna), ale może zostać przetłumaczony przez tłumacza zaprzysiężonego w jednym z państw członkowskich Unii Europejskiej (czyli np. w Belgii). 
Inna para kaloszy to powrót do panieńskiego nazwiska, który nie jest automatyczny w wypadku umiejscowienia rozwodu. Czynność tę należy wykonać równolegle składając odpowiedni formularz wraz z podaniem uzasadnienia. Jednym słowem kupa formalności, czasu i energii oraz idące za tym koszty. Nie chodzi tu wyłącznie o opłaty administracyjne, ale również o konieczność ponownego wyjazdu „do urzędu” gdyż jak powiedziała mi pani w okienku „dowód osobisty załatwia się osobiście”. 
Pięciodniowy pobyt w mieście, w którym się wychowałam uznaję za udany, gdyż oprócz odwiedzenia mamy, pozwoliliśmy sobie na takie rozrywki jak zwiedzanie muzeów czy innych obiektów zabytkowych oraz sympatyczny rejs statkiem po Odrze. Polecam szczególnie wizytę w ultranowoczesnym multimedialnym centrum wiedzy o wodzie – Hydropolis, które przypadnie do gustu zarówno dorosłym jak i maluchom.
Łącząc przyjemne z pożytecznym, do Wrocławia wybiorę się już niebawem. Na zakończenie jednak pozwolę sobie zasugerować naszym czytelniczkom, aby poważnie się zastanowiły przed podjęciem takich kroków jak umiejscowienie małżeństwa w Polsce czy przyjęcie nazwiska po belgijskim małżonku w celu uniknięcia zbędnych i przeciągających się w czasie formalności.
sniezka