Nie rusz! To na święta...

nie rusz

Te słowa, podkreślone jeszcze niekiedy przeganiającym ruchem kuchennej ścierki, pamięta większość z nas. Najbardziej zapadły one w pamięci tym wszystkim, którym przyszło żyć i dorastać w epoce wszelkich braków na sklepowych półkach. Odpowiednie przygotowanie świąt, którym mogłaby się poszczycić każda szanująca się gospodyni było w tych czasach nie lada wyczynem.

Zdobywanie poszczególnych produktów i wystawanie godzinami w kolejkach, często na wielostopniowym mrozie, zaczynało się już na wiele tygodni przed świętami. Stąd też, pilnowano jak oka w głowie każdego rodzynka sułtańskiego, każdej suszonej śliwki czy plasterka szynki. Gospodynie domowe, mamy, babcie i teściowe, pilnie strzegły swoich kulinarnych skarbów, bez których nie byłoby prawdziwej polskiej wigilii i rodzinnych obiadów we święta. 

Teraz nie musimy już tak bardzo martwić się o świąteczne zapasy, bo w każdym praktycznie sklepie bez problemu kupimy to, co powinno znaleźć się na stole podczas rodzinnych biesiad w trakcie Bożego Narodzenia. Niemniej jednak, pewne zachowania polskich gospodyń domowych pozostały niezmienne. Tak jest chociażby z tradycyjnym chomikowaniem. Mimo sklepów zapchanych wszelkiego rodzaju produktami, nadal lubimy mieć wszystko w zapasie i w sporym nadmiarze. Czasem przesadnie, co prowadzi nie tylko do obrastania tłuszczykiem na zimę z powodu świątecznego obżarstwa, ale i do marnotrawienia niezjedzonej żywności, która po świętach ląduje na śmietniku. Podobnie rzecz się ma z przedświątecznym szałem sprzątania. To, co z założenia ma być tylko porządnym wypucowaniem czterech kątów, każdego roku przeradza się w polerowanie posadzek, przesuwanie mebli i czyszczenie wszystkiego, co popadnie. Nie zmieniła się w polskiej tradycji także zasada „gość w dom, Bóg w dom”, w myśl, której każdego wstępującego w nasze progi należy ugościć jak króla i częstować go wszystkimi specjałami z naszego stołu aż ledwo będzie mógł od tego stołu się podnieść.

Tymczasem warto brać z naszych tradycji to co najlepsze, zachowując przy tym umiar i zdrowy rozsądek. Nie ma nic złego w tym, by zamiast kolejnego odkurzania, poświęcić więcej czasu na wspólne z dziećmi ubieranie choinki czy rodzinny spacer świątecznie ustrojonymi ulicami miasta. Może warto odrobinę spojrzeć na rodowitych Belgów, którzy nad sprzątanie i pieczenie domowych ciast przedkładają odpoczynek i relaks, spotkania z przyjaciółmi czy wyjazdy, choćby i 1-dniowe. Pamiętajmy, że i tak nie dorównamy naszym babciom i mamom w ich perfekcjonizmie i poświęcaniu czasu na rzecz wyjątkowej i niepowtarzalnej atmosfery tradycyjnego, rodzinnego polskiego Bożego Narodzenia. 

Zamiast starać się dorównać niedoścignionym ideałom, lepiej trochę odpuścić i wybrać tak modną teraz filozofię „slow life”, czyli wolnego życia. W myśl tej zasady warto zwolnić tempo w tym zagonionym i zabieganym świecie, żyć uważniej każdego dnia i cieszyć się chwilą. A czyż jest lepszy moment na dziecięcą radość z bycia z najbliższymi niż Boże Narodzenie? Z cieszenia się z rozmowy z tymi, co zwykle daleko i z tymi, dla których brakuje czasu na co dzień. Na wspólne wspominanie minionych lat i świąt z dzieciństwa w rodzinnym domu, na radosne śpiewanie kolęd i krzątanie się po kuchni, w której zawsze najprzytulniej i najcieplej... 

E. Kuźma