Granice koleżeństwa

jak pies z kotem

Każda relacja przebiega według określonej dynamiki. Czasami kontakty się zwiększają, a czasem rutyna dnia powoduje, że koncentrujemy się na swoich potrzebach, nie mając czasu ani zasobów uwagi, by poświecić je innym. W takich sytuacjach relacja zostaje narażona na próbę. Jeśli druga strona jest wyrozumiała i również ma swoje sprawy, nad którymi musi się skupić, nie powoduje to problemu. Jednak są i sytuacje, gdy ta druga strona czuje się zaniedbana i zapomniana, dając nam to odczuć. Jak najlepiej się wtedy zachować, nie krzywdząc uczuć drugiej osoby?

Po pierwsze - prawdziwie wartościowe relacje nie opierają się na rachunku: ile Ty mi - tyle ja Tobie. Nie ma w nich miejsca na szacowanie, ile kto włożył wysiłku, poświecił czasu albo ile razy zaprosił na kawę. Prawdziwie cenne znajomości nie mają za cel wyrównania rachunków, tylko wspólne spędzanie czasu w miły sposób, bo ma się taką ochotę, a nie dlatego, że czuje się taką powinność. Najczęstsze przykłady relacji powinnościach: “zapraszamy was na kolacje, bo ostatnio to my byliśmy u was; zaproszę na urodziny mojego syna córkę znajomych, bo przecież on też był na jej urodzinach”. Takiego typu relacje nie opierają się na czystej przyjemności kontaktu, a są bardzo wyrachowane. Zwykle utrzymujemy takie relacje z ludźmi, z którymi czujemy, że powinniśmy być blisko, ale jakoś ta bliskość nie nastaje albo w jakiś sposób nam oni imponują. Często są to relacje typu: rodzice znajomych dzieci, znajomi z pracy, dalsza rodzina. Zmuszanie się do takiego typu interakcji nie jest bardzo krzywdzące, ale mimo wszystko narusza nasza integralność i jeśli decydujemy się na życie w zgodzie ze sobą i swoimi wartościami, nie powinniśmy dawać się złapać w taką zależność. Będziemy natomiast bardzo zdziwieni, jak szybko takie znajomości się rozejdą, gdy wyjdziemy z tego równościowego rytmu - raz my, raz wy. Druga strona odbierze nas jako kogoś, kto przestał grać w tą grę, przestanie naciskać na spotkania i szybko o nas zapomni.

Innego typu relacja, która tez wymaga od nas decyzji, czy w niej być, czy też nie to długoletnie przyjaźnie. Będąc nastolatkiem mamy do dyspozycji dużo wolnego czasu i energii, interesujemy się życiem przyjaciół i uważamy często, że są nam bliżsi niż rodzina, znając nasze sekrety i bolączki. Nawiązywanie przyjaźni to bardzo ważna umiejętność społeczna, rzutująca na to, czy w dorosłości będziemy nastawiani pozytywnie do otoczenia i czy jesteśmy w stanie zaufać drugiej osobie w dorosłym życiu. Niestety, długoletnie przyjaźnie, oprócz swojej pozytywnej roli, są niejako zwierciadłem zmian. To naturalne, że z biegiem lat, w konsekwencji podjętych decyzji, zmian miejsca zamieszkania, podejmowanych aktywności zawodowych, zmieniają się też nasze role społeczne, priorytety staja na głowie i przyjaciel, bądź przyjaciółka są na dalszym miejscu. Od tego, w jaki sposób i z jaką intensywnością chcemy zaangażować daną osobę w swoje życie oraz od tego, czy dana osoba nadal czuje się nam bliska, zależy jakość tej znajomości. Nie możemy mieć za złe drugiej osobie, że nagle nie ma dla nas tyle samo czasu, a nawet, że nie interesuje się tym samym, co my. Czasem takie przyjaźnie usuwają się w cień, by, potem, gdy nadchodzi potrzeba, odrodzić się. Ale niektóre muszą umrzeć śmiercią naturalną, gdyż ich rola się niejako wyczerpała i nie musimy na siłę ich utrzymywać przy życiu. 

Granice koleżeństwa, które najtrudniej wyznaczyć odnoszą się do znajomości, która jest w jakiś sposób ze względu na zależność lub zażyłość bliska, ale z drugiej strony niezgodna z nami, naszymi wartościami czy systemem moralnym. Wtedy też czujemy się źle, bo chcemy pomoc tej drugiej osobie, nawet kiedy ona jeszcze sama tego nie chce (rola naprawcza) lub jesteśmy po drugiej stronie medalu i to ta osoba chce nam nieść pomoc i namawia do zmiany. Mogą to być znajomości, gdzie druga osoba robi coś, czego my nie popieramy, podejmuje decyzje życiowe, z którymi my się nie zgadzamy, bądź postępuje w jakiś sposób rażący naszą wizję świata i tego, jak my postępujemy. Nie chodzi oczywiście o to, żeby wchodzić w relacje tylko i wyłącznie z ludźmi podobnymi do nas. Odmienność poglądów jest cenna i naturalna w dzisiejszym świecie, a nawet interesująca i rozwojowa. Niestety musimy wykreślić granice w relacji, jeśli druga osoba chce nam ciągle doradzać stosując swoją miarkę, oczywiście z dobrymi intencjami niesienia pomocy. W takiej sytuacji najlepszym wyjściem będzie szczera rozmowa i jasne zakomunikowanie swojego stanowiska, z poszanowaniem prawa do odmienności. Najczęściej później tematy związane ze sprawą sporną odchodzą do kategorii tabu lub przechodzi się do codzienności, bez wgłębiania się w powody różnicy zdań. To świadczy o dojrzałości oraz intelekcie i jasno daje do zrozumienia, że przyjaźń liczy się dla obydwu stron bardziej niż dowiedzenie kto ma rację. Niestety, czasami różnica zdań zachodzi na poziomie tak gruntowym, że pojawia się coraz częściej, narażając przyjaźń na kolejne próby, których już nie jest w stanie przejść bez usterek. Do nas należy wtedy przyjrzenie się temu na ile odmienność zdań jest źródłem konfliktów i decyzja nad czym jesteśmy skłonni do kompromisów. 

Otwarta komunikacja w wyrażaniu swojego zdania nigdy nie powinna odbywać się kosztem uczuć drugiej osoby. Odpowiednio pokierowana rozmowa jest w stanie oczyścić atmosferę z zaprzeszłych oczekiwań i noszonych urazów, jedynie, gdy obydwu stronom zależy na kontynuacji znajomości w sposób świadomy, nieoceniający i szczery. W innym wypadku chyba nie ma na co tracić swojego czasu…?
 

ewa