Dawno, dawno temu – i tu nie przesadzam, bo już minęło koło dwudziestu lat – jakaś zacna instytucja wysłała mnie do Lublina na szkolenie dla nauczycieli języka polskiego pracujących na obczyźnie. Byłam wówczas jedyną reprezentantką Belgii oraz jedną z nielicznych przedstawicielek w Europy zachodniej, gdyż przeważającą część uczestników stanowili goście ze Wschodu.
Kurs, o którym mowa, miał za zadanie przekazanie „zagranicznym” nauczycielom polskich tradycji i kultury, nie pomijając również elementów tańców folklorystycznych. I choć czas zatarł wspomnienia, przypominam sobie owe tańce, wymagające nie tylko poczucia rytmu, ale przede wszystkim doskonałej sprawności i formy fizycznej.
Namacalną pamiątką z letniego pobytu na Lubelszczyźnie, była dość pokaźna ilość materiałów pedagogicznych przeznaczonych do krzewienia polskości poza granicami kraju. Niestety sporo z nich zostało nam przekazanych pod postacią kserokopii, bez konkretnego oznaczenia autora czy tytułu dzieła. Zaznaczę więc z góry, iż wiadomości, które podaję poniżej nie są moją oryginalną kreacją, ale zwykłym opracowaniem.
Wycierając kurz w biblioteczce trafiłam na niezwykle ciekawą pozycję zatytułowaną „Hej kolęda, kolęda”. Broszurka ta, obok nut i słów pieśni, zawiera opis niektórych zwyczajów i obrzędów ludowych, praktykowanych w okresie Bożego Narodzenia. Zainteresowała mnie oczywiście Wigilia, będąca jednym z najbardziej oczekiwanych dni w roku.
Tak jak teraz, w zamierzchłych czasach dzień 24 grudnia upływał na przygotowaniu wieczerzy oraz na przybieraniu domu. Najpopularniejszą formą dekoracji były tak zwane „pająki” wykonywane m.in. ze słomy, bibułki i fasoli. Innym świątecznym przybraniem były wycinanki z glansowanego papieru przylepiane na ścianach klejem z ciasta. Gałązki jodły lub świerku, które przybijano między obrazami lub na ich ramach, uzupełniały wystrój.
Znana nam choinka upowszechniła się dopiero na przełomie XIX i XX wieku. Drzewka mocowano w drewnianych krzyżakach i stawiano bezpośrednio na ziemi koło okna albo też na ławce czy nawet na stole. Przystrajano je łańcuchami z białej bibułki i przyciętych słomek, koszyczkami z papieru oraz jabłkami, orzechami i ciastkami. Na wierzchołku choinki umieszczano obowiązkowo gwiazdę.
Można było pracować tylko do zachodu słońca. Po zmroku nie wolno było wykonywać ciężkich robót a szczególnie rąbać drzewa. Przez cały dzień obowiązywał również ścisły post. Dopiero po pierwszej wojnie światowej zezwolono na spożywanie lekkiego śniadania, w którego skład wchodziły kawa lub herbata oraz zwykły chleb. Nie będę opisywać jadłospisu wigilijnej kolacji, gdyż jest to temat chyba wszystkim znany.
Przed wieczerzą gospodarz przynosił do domu snop zboża zwany powszechnie „królem”. Stawiano go w kącie izby, zaś ziarno ze snopka dodawano następnie do ziarna siewnego, a słomę cięto na sieczkę i dawano koniom. Słomę również rozścielano na podłodze, wkładano za obrazy i siestrzan, aby mieszkanie upodobnić do stajenki, w której urodził się Pan Jezus. Mający podobną symbolikę zwyczaj układania siana pod obrusem utrzymał się do dziś.
Siadając do stołu, po zapaleniu pierwszej gwiazdy, zwracano uwagę na to, aby była parzysta ilość osób. Przed spożyciem posiłku, domownicy odmawiali pacierz. Po skończeniu modlitwy następowała chwila milczenia w oczekiwaniu na dusze zmarłych krewnych. Zapalano świecę i stawiano ją na stole, aby cały rok było jasno.
Wieczerzę rozpoczynał powszechny zwyczaj łamania się opłatkiem oraz składanie życzeń typu: „Dzielim się Chlebem Anielskim abyśmy byli w Królestwie Niebieskim. Nie życzę Ci pieniędzy ni fortuny, ale w niebie Niebiskiej Korony”. Na te słowa trzeba było odpowiedzieć „Daj nam Boże”, a swoich rodziców i dziadków ucałować w rękę.
Z nieukrywaną satysfakcją stwierdzam, że duża część pradawnych tradycji kultywowanych jest do dziś. I co prawda formy się trochę zmieniły, ale trzon polskich obrzędów przetrwał w polskich rodzinach nawet na obczyźnie.
Pozwolę sobie pożegnać się z Państwem starodawnym powiedzeniem: „Daj nam Boże starego roku dożyć, nowego doczekać, abyśmy byli zdrowi i weseli tak jak w niebie Anieli”.