8-ego września przypada Międzynarodowy Dzień Alfabetyzacji, obchodzony co roku przez państwa ONZ w ramach programów walki z analfabetyzmem.
Analfabetyzm to nic innego jak brak umiejętności czytania i/lub pisania. Według danych statystycznych z 2015 r. na świecie mieszka ponad 7,2 miliarda ludzi, z czego co jedenasta osoba powyżej 25. roku życia nie potrafi czytać i pisać. Większość stanowią kobiety z krajów afrykańskich oraz dwóch azjatyckich: Indii i Pakistanu.
O ile definicja analfabetyzmu jest oczywista, o tyle jego odmiana – analfabetyzm wtórny sprawia już pewne kłopoty. Analfabetyzm wtórny zwany tez funkcjonalnym oznacza niezrozumienie treści prostych instrukcji, nieumiejętność wypełnienia najprostszych formularzy, kłopot z napisaniem prostych pism urzędowych. Analfabetyzm wtórny wynika z niskiego poziomu umiejętności czytania ze zrozumieniem i pisania, ponieważ ludzie czytają coraz mniej książek, ograniczając się często do skrótowych przekazów treści za pomocą Facebooka, SMS-ów, What’s Up i innych aplikacji, preferujących ikony zamiast właściwych słów.
Gdy myślimy o sobie, wydaje nam się, że nas ten problem nie dotyczy. Czy aby na pewno? Wystarczy posłuchać Polaków mieszkających na obczyźnie, którzy w język ojczysty wplatają wyrazy obce, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że to niepoprawne. W Belgii bardzo często można usłyszeć, że ktoś jest na „szomażu” (un chômage) zamiast na bezrobociu, że zaprowadza dziecko do „kreszu” (une crèche), a nie do żłobka. Pracownicy firm budowlanych pąsują (poncer) ściany, a nie szlifują, kupują „plenty” (les plinthes), a nie listwy przypodłogowe, to znów kładą „krepi” (un crépi), a nie tynk. Innym znów razem można usłyszeć, że ktoś dostał karę za przedwcześnie wystawiony „pubel” (une poubelle), czyli kosz/worek ze śmieciami. Gdy do tego dodać powszechne używane zwroty „wezmę pociąg, autobus” (prendre le train, le bus), zamiast pojadę pociągiem, autobusem, „wezmę dusz” (prendre une douche) w miejsce właściwego „wezmę prysznic” włos się zaczyna na głowie jeżyć.
Daleka jestem od wyśmiewania, bo niech pierwszy rzuci kamieniem, komu się choć czasem nie zdarzyło wplecenie francuskiego słowa w miejsce polskiego… A więc, Kochani Czytelnicy „Nowinek”, czytajcie, co kto lubi! Choćby literaturę rozrywkową, choćby romanse typu harlequin, choćby powieści kryminalne …
Niedawno zasłyszane
Rano wziąłem tram i pojechałem jak zwykle zawieźć córkę do kreszu. Jadąc rozmyślałem, że to będzie dzień wypełniony po brzegi. Gdy tylko odstawiłem małą, pobiegłem wziąć niedaleko zaparkowana kamionetkę i pojechałem na depo po niezbędne materiały. Na mojej liście znalazły się plenty, pąsowarka, krepi i kilka innych produktów. Gdy dojechałem do miejsca pracy, moi kumple już pąsowali ściany, więc ja zająłem się układaniem karlażu w drugim pomieszczeniu. W czasie pauzy przypomniałem sobie, że mam zadzwonić do titres-servisu, gdzie pracuje żona i poprosić o duplikat jej ostatniego fisz de pej, żebyśmy mogli podpisać umowę z furniserem Internetu, bo proprietera to nie obchodzi. Wieczorem, gdy zmęczony jechałem do domu, kamion zajechał mi drogę i o mało nie doszło do aksydentu. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Cholera, myślę sobie, cała Bruksela przekopana, wszędzie trawo i dewiacje.
Marzyłem już tylko o tym, żeby wziąć dusz i zjeść potaż. Tymczasem w skrzynce na listy czekała mnie niemiła niespodzianka: mandat za pubel. No tak, chyba ostatnio go za wcześnie wystawiłem…
Wersja poprawna
Rano pojechałem tramwajem jak zwykle zawieźć córkę do żłobka. Jadąc rozmyślałem, że to będzie dzień wypełniony po brzegi. Gdy tylko odstawiłem małą, pobiegłem do niedaleko zaparkowanej furgonetki i pojechałem do składu materiałów. Na mojej liście znalazły się listwy przypodłogowe, szlifierka, tynk i kilka innych produktów. Gdy dojechałem do miejsca pracy, moi kumple już szlifowali ściany, więc ja zająłem się układaniem terakoty w drugim pomieszczeniu. W czasie przerwy przypomniałem sobie, że mam zadzwonić do firmy sprzątającej, w której pracuje moja żona i poprosić o duplikat jej ostatniego odcinka wypłaty, żebyśmy mogli podpisać umowę z dostawcą internetu, bo właściciela (wynajmowanego przez nas) mieszkania to nie obchodzi.
Wieczorem, gdy zmęczony jechałem do domu, ciężarówka zajechała mi drogę i o mało nie doszło do wypadku. Na szczęście nikomu nic się nie stało. Cholera, myślę sobie, cała Bruksela przekopana, wszędzie roboty drogowe i objazdy. Marzyłem już tylko o tym, żeby wziąć prysznic i zjeść zupę. Tymczasem w skrzynce na listy czekała mnie niemiła niespodzianka: mandat za śmieci. No tak, chyba ostatnio za wcześnie wystawiłem worek…
